9


Wahałem się, czy mam wracać do domu najkrótszą czy najdłuższą drogą, gdy nagle spostrzegłem pochód sunący od strony szpitala. Na czele mały chłopiec, nie większy od mojej nogi, niósł wysoki krzyż oparłszy koniec jego na brzuchu, niby lancę. Łotrzyk pokazywał co chwila język idącym obok dzieciakom w komeżkach i zerkał raz po raz ku szczytowi krzyża, który mu ciężył widocznie. Za nimi czterech staruchów o żylastych nabrzmiałych rękach niosło przykrytego suknem jakiegoś śpiocha, który za pozwoleniem swego proboszcza udawał się na cmentarz, by tam w ziemi kontynuować dalej swą drzemkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz