13



Postanowiliśmy dogodzić sobie tego pierwszego dnia oblężenia (dobra farsa i pieczeń musi być podlana), ustawiliśmy pod murami, gdy nadszedł wieczór, wielkie stoły, a na nich spoczęły góry wiktuałów i baterie flaszek. Bankietowaliśmy hałaśliwie, Wznosząc toasty na cześć wiosny. Oblegający mało się nie powściekali ze złości. Tak upłynął pierwszy dzień bez wielkich strat. Zginął, co prawda, jeden z naszych, tłusty Gueneau. Uparł się spacerować po wierzchu murów ze szklanką w ręku, by wroga do jeszcze większej pasji pobudzić. Był podpity, a ledwo się ukazał, gruchnęła salwa - i szklanka oraz jego mózg poszły w kawałki. Ze swej strony rozciągnęliśmy też jednego czy dwu. Ale nie popsuło to nam humoru, bo wiadomo, nie ma uczty, by się coś nie stłukło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz